Fot. Biblioteka Narodowa

Gdyby żył, dzisiaj skończyłby 93 lata. I pewnie dalej grałby swoje kompozycje, które oparły się upływowi czasu. A może już tylko jako ekspert od muzyki filmowej, jeździłby z wykładami po całym świecie. Krzysztof Komeda pozostaje wciąż obecny w pamięci nie tylko melomanów, artystów i kinomanów.

Urodziłem się 27 kwietnia 1931 roku w Poznaniu w rodzinie urzędnika państwowego. W czasie okupacji zostałem wraz z rodzicami wysiedlony przez Niemców z Poznania do Częstochowy. Tam uczęszczałem na tajne komplety. Poza tym chcąc pomóc rodzicom pracowałem w charakterze chłopca do posyłek – tak zaczynały się jego wspomnienia dzieciństwa, spisane wiele lat później.

Co prawda w rodzinnym Poznaniu już od czwartego roku życia pobierał lekcje gry na fortepianie, a mając 8 lat został przyjęty do konserwatorium, jednak okupacja pokrzyżowała plany edukacji muzycznej. Tuż po wojnie rodzina Trzcińskich na krótko zamieszkała na Ziemiach Odzyskanych, a potem osiedliła się w Ostrowie, gdzie ojciec Krzysztofa otrzymał posadę dyrektora banku wraz z mieszkaniem służbowym. Przyszły kompozytor uczęszczał do Gimnazjum Męskiego. Tam narodziła się jego pasja.

Muzyką rozrywkową i taneczną zacząłem się interesować bodaj w roku 1947 w gimnazjum w Ostrowie i szybko awansowałem na członka szkolnego zespołu „Carioca”. Gimnazjum, do którego uczęszczałem, nieco przede mną ukończył znany kontrabasista jazzowy, Witek Kujawski. Często odwiedzał on rodzinę w Ostrowie i gdy usłyszał o istnieniu orkiestry w swojej „budzie”, przyszedł do nas na próbę. Od niego dowiedziałem się, że wariacje, jakie na fortepianie zaprodukowałem mu po temacie „In The Mood”, są improwizacją jazzową. Odtąd zacząłem interesować się jazzem, szukać go w radio i … knajpach – czytamy w książce „Obywatel Jazz” Jerzego Radlińskiego, wydanej w roku 1967.

W dzisiejszym I LO zdał w 1950 roku maturę. A jak już ją zdał – spełnił niecodzienną obietnicę sprzed egzaminu. – Krzychu nam zapowiadał, że jak uda mu się zdać egzamin, to zejdzie na czworakach po schodach, tych wewnątrz szkoły. Jak powiedział, tak zrobił – wspominał po latach Florian Tomaszewski, który w latach 1949-1950 chodził z Komedą do jednej klasy i grał z nim w duecie, rozpoczynając każdą szkolną akademię starym rosyjskim romansem.

W roku 1950 Trzcińscy wyprowadzili się do Poznania. Krzysztof podjął studia medyczne na kierunku laryngologia. Po dwóch latach porzucił je jednak na rzecz muzyki. Współpracował z różnymi poznańskimi grupami. W 1956 roku utworzył własny zespół ,,Komeda Sextet”. W tym też okresie zaczął używać dla potrzeb występów scenicznych pseudonimu Komeda. Wynikało to z faktu, że jazz, pomimo odwilży październikowej nadal był postrzegany przez władzę bardzo nieufnie. ,,Komeda Sextet” stał się pierwszą polską grupą jazzową grającą muzykę nowoczesną.

W 1958 roku rozpoczęła się przygoda Komedy z muzyką wielkiego ekranu. Powstały utwory m.in. do takich filmów jak ,,Nóż w wodzie” Polańskiego, ,,Niewinni czarodzieje” Wajdy i ,,Do widzenia, do jutra” Morgensterna. Od 1968 roku przebywał w Los Angeles, gdzie pracował z Romanem Polańskim nad muzyką do filmu ,,Dziecko Rosemary”.

Ostrów, jako miasto, w którym Komeda spędził młodość i w którym kształtowała się jego muzyka, kultywuje pamięć o tym wybitnym kompozytorze. Jego imię nosi Zespół Szkół Muzycznych oraz jedna z ulic i hotel, a także istniejące do niedawna kino. Na gmachu banku, pod oknem jego dawnego pokoju, odsłonięto pamiątkową tablicę. Cyklicznie odbywa się Festiwal Filmowy „Grand Prix Komeda”. Z kolei podróżnych wysiadających na dworcu wita znajdujący się na ścianie kamienicy przy ulicy Kolejowej mural z wizerunkiem artysty.