Fot. pixabay.com

Wiele mówi się o problemach z demografią z jakimi zmaga się wiele państw na świecie. Co ciekawe dotyczą one głównie tych państw, gdzie występuje wysoki poziom życia i postępują zmiany obyczajowe. Czy da się coś z tym zrobić?

Nie jest już żadnym odkryciem, że dzieci rodzi się coraz mniej tam, gdzie dochodzi do poważnych zmian kulturowych. Dotyczy to szczególnie bogatych państw tzw. świata zachodniego. Mentalność tamtejszych społeczeństw jest pod silnym wpływem ideologii lewicowo – liberalnej, która na piedestale stawia osobistą przyjemność, karierę i pieniądze. Ludziom wmawia się, że miarą sukcesu zawodowego jest awans zawodowy połączony z rosnącą konsumpcją. Wszystko, co stanąć może na przeszkodzie tej swoiście pojętej „samorealizacji” jest kwestionowane. W tym kontekście atakowane jest także macierzyństwo i ojcostwo. Prezentowane są one jako niepotrzebne samopoświęcenie, ograniczające perspektywy związane z karierą zawodową i pozycją społeczną. Na rodziny z trójką lub większą liczbą dzieci patrzy się podejrzanie. W tej optyce musi być z nimi coś nie tak. Same dzieci stają się zresztą problemem w tym ujęciu, trzeba je przecież wychować. A to wiąże się z nakładami czasu i pieniędzy. Te kajdany zaś należy zatem zerwać i skupić się wyłącznie na sobie – mówią piewcy współczesnej antykultury. Spełnieniem nie może być życie rodzinne, w którym zamiast udziału w wyścigu po korporacyjne awanse, spędza się czas z dziećmi, inwestuje w ich wychowanie i wpaja tradycyjny system wartości. W tych okolicznościach polityka prorodzinna jest czymś niezwykle trudnym. Można zapewnić ludziom super warunki, wypłacać dodatkowe pieniądze aby decydowali się na potomstwo, budować żłobki i przedszkola. To nie rozwiąże problemu, ten bowiem tkwi w głowie.

Współczesna kultura popularna lansuje wzorce, które negują macierzyństwo, ojcostwo i życie rodzinne w ogóle. Na ten problem zwraca uwagę w swojej publicystyce Grzegorz Górny. W filmach promuje się wizerunek kobiety wyzwolonej, której priorytetami są kasa, przypadkowy seks i zakupy. Szczęśliwe są te z nich, które zmieniają partnerów jak rękawiczki, żyją szybko i bez zobowiązań. Podobnie mężczyzna w tym ujęciu dąży jedynie do przyjemności, marzy o tym żeby podrywać kolejne kobiety, z którymi po wspólnie spędzonej nocy nie chce mieć nic wspólnego. Zabawa wyzuta z relacji i wzajemnego szacunku, uprzedmiotowienie polegające na traktowaniu drugiego człowieka jako narzędzia do zaspokojenia zmysłowych zachcianek. Takie postawy mają priorytet w popkulturze. Nasiąkają nimi młodzi ludzie, którzy nie widzą siebie w roli matki czy ojca. Chcą być tacy jak ich idole. Traktują zatem rodzinę jako zbędny balast, przez który tracą coś z życia. Te postawy mają potem fatalne konsekwencje. Po latach takiego życia pozostaje jedynie pustka. Okazuje się bowiem, że nie da się w ten sposób osiągnąć szczęścia, pojawia się dojmująca samotność i smutek. Obietnica szczęścia w życiu ciągłego singla były zwykłym mirażem. W rzeczywistości zaś to ci, którzy postanowili, że warto oddać się życiu rodzinnemu, wejść w związek małżeński opary na wierności, potrafią odnaleźć prawdziwe szczęście. Jego źródłem jest uśmiech dzieci, który w jednej chwili sprawia, że zapomina się o wszystkich wyrzeczeniach. Tego jednak w hollywoodzkich produkcjach nie ma.

Demograficzne tsunami, jakie grozi także Polsce wynika m.in. właśnie z tego kłamstwa jakie promuje współczesna popkultura. To trucizna, na którą trzeba szybko znaleźć odpowiednie antidotum.

Kamil Goral

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj