Bitwa pod Grunwaldem, obraz Matejki z 1878

Stój, zobacz! Bitwa zaczęta
Podobnej najstarszy człek nie pamięta,
Podobnej jeszcze nie widział świat!

(Jacek Kowalski)


15 lipca 1410 roku na polach Grunwaldu miała miejsce jedna z największych bitew średniowiecznej Europy, stanęły naprzeciwko siebie dwie potężne armie – Krzyżacy i ich goście z Zachodniej Europy oraz wojska Korony i Litwy.

Do rozprawy z Krzyżakami szykowano się już od dawna, niemal od dnia, gdy na polskim tronie zasiadł syn Olgierda i wnuk Giedymina – Jogailla a od dnia chrztu świętego nazywany imieniem dynastycznym Piastów – Władysław II. Myśl o pokonaniu zakonu była już marzeniem Kazimierza Wielkiego, gdy zawierał pokój w Kaliszu wieczysty, wtedy jednak nie było takiej możliwości, a jednym mądrym posunięciem było zapewnienie zmęczonemu wojnami krajowi spokoju i budowanie jego mocy ekonomicznej i politycznej. Gdy na tronie Piastów zasiadł Jagiełło, po złączeniu sił Korony z Litwą, można było powoli czynić przygotowania do pokonania Zakonu. A był to potężny przeciwnik, mający za sobą cały świat chrześcijański, sąsiednie Czechy i Węgry pod berłem Luksemburczyka, państwo Habsburgów oraz kolejnych – z małymi wyjątkami – papieży. Konflikt polsko-krzyżacko za panowania króla Władysława II stopniowo narastał, Krzyżacy nie zaprzestawali intryg u samego papieża, a w stanie wojny z Zakonem państwo Jagiełły było już od 1409 roku. Przypomnijmy, że wiosną tego roku Krzyżacy zagarnęli polskie statki ze zbożem wysłane na pomoc głodującej Litwie, pod pretekstem, że pod zbożem ukryto broń dla Żmudzi, na której trwało antykrzyżackie powstanie. W lipcu na zjeździe w Łęczycy podjęto ważne decyzje, że w razie napaści Zakonu na Litwę, polskie wojska ruszą na pomoc. Decyzja ta była istotna dla Jagiełły oraz dla władającego Litwą Witolda. W odwecie Zakon wypowiedział Koronie wojnę, czego efektem była napaść Krzyżaków na Kujawy i złupienie Ziemi Dobrzyńskiej. Do antypolskiego i antylitewskiego stronnictwa przystąpił król Węgier – dwukrotny szwagier Jagiełły – Zygmunt Luksemburski, prawnuk króla Kazimierza Wielkiego. Skomplikowane te rodzinne powiązania monarchów! Na co liczył Zygmunt ? Czyżby marzył mu się jeszcze tron w Krakowie? Efektem jego pokrętnej polityki było wypowiedzenie Jagielle wojny. Latem następnego 1410 roku wszystko nieuchronnie zmierzało do zbrojnego starcia, skończył się rozejm. Zarówno strona polska jak i krzyżacka szykowały się do wielkiej, być może długotrwałej wojny. Niepokój wzbudzała postawa Zygmunta Luksemburskiego, istniało bowiem niebezpieczeństwo, że jako stronnik Krzyżaków może zaatakować Polskę od południa, co wiązałoby się z prowadzeniem wojny z dwoma silnymi przeciwnikami. Krzyżaniakowa i Ochmański w publikacji WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO zwracają na to uwagę: Jagiełło, mimo że wiedział o układzie Zygmunta Luksemburskiego z Zakonem, nie zaniechał bezpośrednich kontaktów z królem węgierskim. Wiosną 1410 r. za pośrednictwem hrabiów cylejskich miało dojść do osobistego spotkania władców. Ale na życzenie panów polskich do Kieżmarku pojechał Witold, Jagiełło zaś pozostał w Nowym Sączu. Witoldowi towarzyszyli panowie polscy, a ich zadaniem było wybadanie, jakie stanowisko zajmie Zygmunt w szykującej się wojnie z Zakonem. Zygmunt, mistrz dyplomacji, dawał wykrętne odpowiedzi i starał się skłonić Witolda do zerwania z Jagiełłą, obiecując mu koronę królewską oraz wierną i bezinteresowną pomoc przeciw królowi polskiemu i innym wrogom. Witold propozycję odrzucił. Ostatecznie Zygmunt zaofiarował swe pośrednictwo u wielkiego mistrza w sprawie zachowania pokoju. W jego zastępstwie udali się do Malborka dwaj dostojnicy węgierscy Mikołaj Gara i Ścibor ze Ściborzyc, ale załatwiali tylko przedłużenie pokoju na 10 dni. Był to już koniec czerwca 1410 r. Jagiełło wciąż nie wiedział, jakie stanowisko zajmie król węgierski, czy dotrzyma umowy z Zakonem i uderzy od południa na Polskę, czy też zajęty wojną z Wenecją ograniczy się do gestów manifestacyjnych. Należało się jednak liczyć z wojną na dwa fronty. Wcześniej w Nowym Mieście Korczynie Jagiełło spotkał się ze swoją teściową, matką Anny Cylejskiej – córką Kazimierza Wielkiego, być może była ona łącznikiem między królem Polski a hrabią z Cylii. Pojedyncze potyczki z Krzyżakami miały miejsce już na początku czerwca, komtur Henryk von Plauen poniósł klęskę w starciu z Januszem Brzozogłowym herbu Grzymała. Zatrzymajmy się chwilę przy tym rycerzu, jak wielu innych – w tym Zawisza Czarny, służył w wojsku króla Węgier, ale w 1409 roku stawił się na wezwanie króla Władysława Jagiełły, aby brać udział w wojnie z Krzyżakami. Za wojenne zasługi został kolejno starostą bydgoskim, kasztelanem lądzkim, i kasztelanem santockim. Już 3 lipca wojska koronne przeprawił się przez most pontonowy, a 9 lipca wkroczyły na ziemie zakonu, zdobywając kolejne zamki . 14 lipca 1410 roku wojska polskie, litewskie, żmudzkie, tatarskie i zaciężni Czesi – stanęli na polach Grunwaldzkich. Jak wyglądała liczebność stojących naprzeciwko siebie wojsk? Co do liczebności najbardziej prawdopodobne wydają się dane podane przez Kolankowskiego w Polsce Jagiellonów. Wielki mistrz miał armię liczącą 13-16 tysięcy ciężkiej jazdy, 6 tysięcy piechoty i 100 dział, po jego stronie walczyli też goście zakonu głównie z Niemiec, Francji i Anglii – w liczbie około 3 tysięcy. Po polskiej stronie natomiast walczyło 18 tysięcy rycerstwa koronnego , około 8 tysięcy wojsk litewskich i żmudzkich, 2 tysiące Rusinów, czambuły tatarskie pod wodzą chana oraz czeskie oddziały zaciężne, do tego należy dodać służących w taborach uzbrojonych chłopów i mieszczan. Na czele polskich wojsk stał król Władysław II Jagiełło, litewskim przewodził książę Witold, funkcję oboźnego sprawował Zyndram z Maszkowic, pułkami smoleńskimi dowodził zastępca Witolda, książę Lingwen Olgierdowicz, rodzony brat Jagiełły. Wśród polskiego rycerstwa do boju stanęli sławni już w Europie Zawisza Czarny i jego brat Farurej z Garbowa, Dobiesław herbu Wieniawa, Powała z Taczewa, Skarbek z Góry herbu Habdank. Wśród królewskiej rady wojennej byli doświadczeni doradcy jak Krystyn z Ostrowa, Sędziwój z Ostroroga, Jan z Tarnowa, Piotr Szafraniec. Chorążym niosącym najważniejszy sztandar – chorągiew ziemi krakowskiej – był Marcin z Wrocimowic. W chorągwi ziemi kaliskiej walczył natomiast Bartosz z Gostynia, starosta nakielski, syn zmarłego w 1393 roku starosty odolanowskiego i wojewody poznańskiego – Bartosza Wezenborga. Na czele wrogich wojsk krzyżackich stał wielki mistrz Ulryk von Jungingen, wspierali go Kuno von Lichtenstein i Fryderyk von Wallenrode – brat nieżyjącego już wielkiego mistrza Konrada. O bezpośrednich mistycznych wydarzeniach mających miejsce w noc poprzedzającą bitwę tak pisał – w swojej Annales seu Cronicae incliti Regni Poloniae – Jan Długosz: (…) noc upłynęła w obozie królewskim spokojnie. Zupełnie inaczej wyglądała ona w wojsku krzyżackim. Silny bowiem wiatr bijąc we wszystkie namioty powywracał je i (Krzyżacy) spędzili noc częściowo bezsennie. Opowiadano zaś, że tej nocy księżyc, który wówczas był w pełni, przedstawiał niezwykły widok i przepowiadał królowi zwycięstwo, co potwierdziły w pełni wydarzenia dnia następnego. Pewni ludzie bowiem, którzy czuwali w nocy, widzieli na tarczy księżycowej ostrą niekiedy walkę między królem z jednej strony a mnichem z drugiej. W końcu jednak mnich, pokonany przez króla i zrzucony z tarczy księżycowej, spadł szybko w dół. To dziwne zjawisko, o którym raz po raz mówiono następnego dnia, potwierdziło świadectwo kapelana królewskiego Bartłomieja z Kłobucka, który twierdził, że własnymi oczyma oglądał to widzenie. Nie mamy pewności, czy ten obraz był wytworem umysłu przepowiadającego zwycięstwo, czy wyobrażeniem jakichś nadziemskich zjawisk, czy też jakimś innym pochodzącym z ukrytych przyczyn widzeniem. Nadto krążyło opowiadanie pewnych żołnierzy z wojska krzyżackiego powtarzane z namysłem i nie zaczerpnięte z plotek, ale całkowicie pewne, że nazajutrz przez cały czas trwania bitwy widzieli nad wojskiem polskim czcigodną postać ubraną w szaty biskupie, która udzielała walczącym Polakom błogosławieństwa, ustawicznie dodawała im sił i obiecywała im pewne zwycięstwo. Ogłoszono to za wróżbę, która zapowiadała niewątpliwe przyszłe zwycięstwo króla.

Słynne dwa miecze od Krzyżaków przysłane w darze dla króla Władysława i księcia Witolda to nie legenda a fakt, wręczył je królowi Heinrich von Schwelborn, znany ze swej pychy i nienawiści do Polaków. Stały się one symbolicznym pretekstem do rozpoczęcia bitwy. Według Kronik Jana Długosza, polskie wojska przed bitwą zaśpiewały starą pieśń rycerską Bogurodzica, która stać się miała hymnem koronacyjnym dynastii Jagiellonów. Dzięki Długoszowi zachował się dokładny spis chorągwi polskich i krzyżackich walczących pod Grunwaldem. Przytoczmy fragment dotyczący naszych i litewskich wojsk: Stwierdzono naocznie, że wojsko polskie miało w tej walce 50 znaków, które nazywamy chorągwiami, pełnych znakomitych i doświadczonych rycerzy oprócz chorągwi litewskich w liczbie 40.Pierwsza była chorągiew wielka ziemi krakowskiej, której znakiem był biały orzeł w koronie z rozpiętymi skrzydłami na czerwonym polu Znajdowali się w jej szeregach wszyscy znaczniejsi panowie i rycerze polscy, wszyscy weterani i wyćwiczeni w bojach. Siłą i liczebnością przewyższała ona wszystkie inne chorągwie. Jej dowódcą był Zyndram z Maszkowic, a chorążym rycerz Marcin z Wrocimowic z rodu Półkoziców.

W ten sposób Długosz opisał wszystkie chorągwie i rycerskie herby – to bezcenny zapis dla heraldyków i genealogów.

Donata Dominik-Stawicka