Fot. www.msit.gov.pl

Na wysokim, zalesionym południowo-wschodnim brzegu jeziora Lubień, w pobliżu wsi Ulnowo, Jagiełło nakazał rozbić obóz oddziałom polskim. Oddziały litewsko-ruskie natomiast znalazły zapewne obozowisko na północny wschód od jeziora, obóz tatarski zaś ulokował się być może jeszcze wyżej (…) Namioty Jagiełły i jego otoczenia zostały rozbite zapewne na wzgórzu, na południowo-zachodnim brzegu jeziora, w pobliżu Ulnowa. Ustawiono tam także kaplicę obozową, król pragnął bowiem wysłuchać mszy.

(Marian Biskup Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521)


Liczebność polskich i litewskich wojsk wynikała z objęcia udziałem w wojnie wszystkich zobowiązanych do wojskowej służby, ponieważ wyprawa pod Grunwald miała charakter tzw. expeditio generalis. Kto zatem podlegał mobilizacji? Otóż wszyscy rycerze, ci którzy posiadali ziemie na prawie rycerskim, wójtowie, sołtysi a także mieszczanie posiadający majątki ziemskie. Był to obowiązek, który regulowały jeszcze statuty Kazimierzowskie, wydane w Wiślicy. Gdy właściciele dóbr nie mogli sami brać udziału w wojnie np. z powodu podeszłego lub zbyt młodego wieku, niesprawności, choroby lub przynależności do stanu duchownego, byli zobowiązani wysłać na wojnę swojego zastępcę. Wysocy rangą duchowni wystawiali nawet całe chorągwie. Należy się czytelnikom wyjaśnienie terminu chorągiew, otóż w średniowieczu była to  jednostka organizacyjna jazdy rycerskiej licząca około 200 do 250 jeźdźców. Naczelnym wodzem naszych wojsk był sam król Władysław II Jagiełło, nie brał on jednak bezpośredniego udziału w walce, bitwę obserwował ze wzgórza, mając dobry widok na pole bitwy wysyłam dowódcom poszczególnych chorągwi rozkazy przez gońców. Natomiast chorągwie litewsko-żmudzkie pod dowództwem księcia Witolda stały w okolicy rejonie Stębarka, to im przyszło uderzyć na Krzyżaków na samym początku bitwy. Lekka jazda litewska z starciu z ciężkozbrojnym krzyżackim przeciwnikiem szybko wycofała się, na polu bitwy pozostały jednak pułki smoleńskie dowodzone przez księcia Lingwena Olgierdowicza i wsparte przez wojska koronne prowadziły zaciętą walkę. Dramatycznym momentem zmagań był upadek chorążego – Marcina z Wrocimowic wraz z wielką chorągwią ziemi krakowskiej – czerwoną z białym orłem w złotej koronie – symbolem Królestwa. Polacy jednak szybko odbili chorągiew i od tej pory zyskiwali coraz większą przewagę. Około godziny 15 oddział dowodzony przez Wielkiego Mistrza usiłował dostać się na tyły wojsk koronnych, wtedy to miał miejsce dramatyczny moment bitwy – atak Krzyżaka Dypolda von Kökeritz na króla Władysława Jagiełłę. Król na widok pędzącego na niego rycerza z nadstawioną kopią, chciał sam stanąć do walki, ale uprzedził go sekretarz, młody Zbigniew z Oleśnicy, który powalił Dypolda na ziemię. Wkrótce po tym udaremnionym zamachu nadworna chorągiew królewska i wielka krakowska niemal zmiotły oddziały Krzyżaków, którzy ośmielili się podejść tak blisko królewskiego obozu. Był to już ostatni atak Wielkiego Mistrza, który w tym starciu poległ. Niedobitki wojsk Krzyżackich zostały w ostatniej fazie bitwy okrążone od strony Łoginowa i Stębarka. Powracająca lekka jazda litewska także włączyła się do bitwy (ich ucieczka była prawdopodobnie celowym manewrem odciągającym z pola walki część krzyżackich oddziałów); obóz rycerzy zakonnych i ich gości pod wsią Grunwald został zdobyty, a jego załoga wycięta. Pod koniec dnia bitwa powoli dogasała, zwycięstwo Polski i Litwy było jednoznaczne i porażające. Klęska krzyżowych rycerzy była spektakularna – zginęło ok. 8 tysięcy rycerzy – cała zakonna starszyzna i sam Wielki Mistrz, zabity ciosem w głowę przez rycerza Mszczuja ze Skrzynna. Ponad 14 tys. Krzyżaków i ich gości z Zachodu dostało się do niewoli. Przy tych liczbach straty po stronie polskiej były niewielkie. Kronikarz Jan Długosz zapisał w swych Kronikach, że poległo zaledwie dwunastu znaczniejszych rycerzy polskich oraz około 200 wojowników z prostego ludu. To samo mówią dokumenty źródłowe, król Jagiełło w listach wysłanych bezpośrednio z pobojowiska miedzy innymi do królowej Anny i dostojników królestwa informował, że zwycięstwo odniósł przy znikomych stratach własnych, a polegli bardzo nieliczni spośród ludu pospolitego, a nikt spośród osób dostojniejszych. Większe straty poniosły Litwa, Ruś i Żmudź, są one obliczane na parę tysięcy poległych.

Król Władysław postrzegany wg. narracji Krzyżaków jako nieokrzesany poganin dał po bitwie przykład rycerskości wobec jeńców jak i wobec poległych. Sięgnijmy do kroniki Długosza: We środę, nazajutrz po uroczystości Rozesłania Apostołów, 16 lipca, po ustaniu deszczu wstał słoneczny dzień i król polski Władysław natychmiast o świcie rozkazał odszukać wśród trupów zwłoki mistrza pruskiego Ulryka, marszałka, komturów i pozostałych dostojników, którzy polegli w bitwie, chcąc je wydać, by je pogrzebano z należytą czcią w kościele, uznając za rzecz równie chwalebną odnoszenie zwycięstwa nad wrogiem, jak okazanie litości nieszczęśliwemu i pokonanemu (…) kiedy oglądał wygląd i rany poległych, nie wyrzekł ani jednego słowa, które by było wyrazem urągania lub zniewagi, nie pozwolił sobie na śmiech czy radość, ale raczej zalawszy twarz łzami ze szlachetną łagodnością współczuł ich losowi. Zwłoki kazał owinąć w czyste chusty i na wozie okrytym purpurą odesłał je do Malborka, by je pochowano. Ciała zaś pozostałych komturów oraz słynnych i znakomitych osobistości polecił pochować w drewnianym kościele parafialnym w Stębarku. Zadbał też, by opatrzono tych rannych, którym udało się ujść z życiem. Uznał, że jego zwycięstwo zyska więcej sławy i ściągnie mniej zawiści, jeśli je ozdobi wyraźną cnotą umiaru. Król Władysław okazując przez to podwójną łaskawość, płynącą z ludzkości i życzliwości, okazał się niedoścignionym wzorem szlachetności i ogłady nie tylko wśród swoich, ale także wobec wrogów i obcych narodów.

Na grunwaldzkim polu skończył się mit niezwyciężonego Zakonu Krzyżackiego. Jan Długosz w swych Kronikach przytoczył przepowiednie św. Brygidy , która prorokowała klęskę zakonu za ich sprzeniewierzanie się surowej regule zakonnej i naruszenie zasad Ewangelii: Dlatego przyjdzie na nich czas, w którym połamią się ich zęby, prawa ręka zostanie okaleczona i zostanie okulawiona ich prawa noga, aby żyli i poznali samych siebie. Od Grunwaldzkiej klęski rozpoczął się powolny i nieuchronny upadek Zakonu. Wprawdzie różnie mówi się o zawartym po wojnie pokoju toruńskim, miał on jednak zdaniem wielu historyków doniosłe znaczenie.

Mimo wszystko pokój toruński przyniósł też doraźne korzyści polityczne. Po raz pierwszy Krzyżacy przyznali się do przegranej wojny, zwracali ziemię dobrzyńską i Żmudź oraz godzili się na zapłacenie odszkodowania, czyli spełniali warunki, które stawiał Jagiełło przed bitwą. Pokój toruński kładł tamę dalszej ekspansji Zakonu na ziemie Polski i Litwy. Od tej chwili Zakon będzie ze zmiennym szczęściem walczył tylko o utrzymanie swego stanu posiadania. Z wojny Zakon wyszedł zrujnowany gospodarczo i rozbity militarnie. Zwycięstwo Polski i Litwy zahamowało też przyjazdy zachodniego rycerstwa do Prus, a tym samym faktoria Europy na wschodzie przestała być atrakcyjna dla Rzeszy. Po Grunwaldzie niepokonana dotąd ostoja chrześcijaństwa i zbrojne ramię niemczyzny na północnym wschodzie Europy zostało złamane przez siłę polityczną, na której czele stał pogardzany i obrażany przez Krzyżaków jako barbarzyńca i fałszywy chrześcijanin Jagiełło. W stosunkach Polski i Litwy z Zakonem otwierała się nowa karta, a pozycja króla Władysława II w kraju i w Europie niepomiernie wzrosła. (J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański „WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO)

Donata Dominik-Stawicka