Arged Rebud KPR Ostrovia pod koniec 2023 roku zdecydowała się na zmianę trenera. Po bolesnej porażce w Piotrkowie Trybunalskim do dyspozycji zarządu oddał się Maciej Nowakowski. Klub postanowił zakończyć z nim współpracę i podpisał umowę z Kimem Rasmussenem, który do tej pory prowadził z sukcesami głównie żeńskie drużyny. – Dogadaliśmy się bardzo szybko, bo odpowiadała nam jego wizja. Liczymy na przyspieszenie gry i inną rotację – mówi w rozmowie z Kurierem Ostrowskim prezes ostrowskiego klubu Jakub Kaszuba.

Panie prezesie, za nami 2023 rok. Jeśli chodzi o ostrowską piłkę ręczną, to działo się w nim naprawdę wiele. Czy jest z niego zadowolony?

Jakub Kaszuba, prezes Arged Rebud KPR Ostrovii: Przede wszystkim chcę powiedzieć, że to był ciekawy rok, w którym wszyscy w klubie wiele się nauczyliśmy. Nie brakowało w nim zarówno szczęśliwych jak i smutnych chwil. Każda wygrana i porażka coś nam dawała. Taki klub jak nasz musi czasami płacić frycowe i wiele razy przekonaliśmy się o tym na własnej górze. Poza tym należy pamiętać, że to był rok dwóch sezonów. W tym poprzednim w bardzo dobrym stylu utrzymaliśmy się jako beniaminkiem w najwyższej klasie rozgrywkowej, co niewątpliwie należy uznać za sukces. Niestety, w tym obecnym zaliczyliśmy kilka bolesnych porażek, ale warto też pamiętać, że nadal jesteśmy w grze o play-off. To był zatem udany czas. Szanujemy to, co mamy, bo wiemy, że mogło być znacznie gorzej. Drużyna pozostaje zmotywowana. Będziemy ciężko pracować, by eliminować stopniowo wszystkie błędy. Najważniejsze, żeby w klubie nadal była dobra atmosfera, a o to się specjalnie nie martwię.

Czego w 2023 szczególnie pan żałuje? Co można było zrobić inaczej?

Niczego jakoś szczególnie nie żałuję. Może trochę takich meczów jak ten z Zagłębiem Lubin czy porażki w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie prowadziliśmy różnicą siedmiu goli, a ostatecznie zeszliśmy z parkietu jako pokonani. To na pewno bardzo bolało, bo straciliśmy ważne punkty, które mogły sprawić, że nasza pozycja w tabeli byłaby znacznie lepsza. Jeśli chodzi o całą resztę, to jesteśmy bardzo zadowoleni. Pod względem organizacyjnym i frekwencyjnym nie ma przecież na co narzekać. Całe środowisko piłki ręcznej chwali Arged Rebud KPR Ostrovię i będziemy robić wszystko, żeby tak samo było w 2024 roku.

Pod koniec 2023 musieliście podjąć trudną decyzję, którą niewątpliwie było zakończenie długiej i owocnej współpracy z trenerem Maciejem Nowakowskim. Jego miejsce zajął Kim Rasmussen. Dlaczego ostatecznie zdecydowaliście się na taki ruch?

Tak naprawdę zmiana trenera chodziła nam po głowie dłuższą chwilę. To nie była decyzja podjęta z dnia na dzień. Obserwowaliśmy wyniki, które osiągała nasza drużyna, ale cały czas się wstrzymywaliśmy, bo o dobrego szkoleniowca na rynku jest bardzo trudno. Kluczowym momentem okazało się przegrane spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim. Po zakończeniu tego pojedynku Maciej Nowakowski oddał się do dyspozycji zarządu. Mieliśmy zarwane noce. Działaliśmy bardzo intensywnie, bo czasu było bardzo niewiele.

Jak długo trwały rozmowy z Kimem Rasmussenem i czym was przekonał ten trener?

Kiedy pojawiła się szansa na jego zatrudnienie, to ruszyliśmy od razu do realizacji tego planu. To była jedna, druga rozmowa przez telefon. Później Kim dał radę do nas przyjechać. Dogadaliśmy się bardzo szybko, bo odpowiadała nam jego wizja i podejście.

Zatrudniliście jednak trenera, który przez większość swojej kariery był związany z żeńską piłką ręczną. Nie było żadnych obaw?

To prawda, że Kim Rasmussen zajmował się głównie pracą z kobietami, ale to jednak cały czas ta sama dyscyplina. Proszę mi wierzyć, że nasz nowy szkoleniowiec ma niesamowity warsztat. Przemawia za nim także ogromne doświadczenie i sukcesy. Postanowiliśmy spróbować, bo wierzymy, że można wiele zyskać.

Powiedział pan, że spodobała się wam wizja nowego trenera. Czego w takim razie od niego oczekujecie? Jak ma wyglądać w 2024 roku gra Arged Rebud KPR Ostrovii?

Mam nadzieję, że dzięki nowemu trenerowi dojdzie do przyspieszenia naszej gry. Wierzymy też, że Kim Rasmussen będzie korzystać z wielu zawodników. Do tej pory mocno skupialiśmy się na niektórych nazwiskach. Nasz nowy szkoleniowiec ma czystą kartę. Może wprowadzić nowe zasady, które do tej pory nie były praktykowane, bo bazowaliśmy na stałych graczach. Niektórzy siedzieli na ławce wtedy, kiedy nie powinni.

Nawiązuje pan do słów Krzysztofa Łyżwy, którzy narzekał, że gra za mało?

Nie tylko Krzysztofa, choć on jest jednym z przykładów. Proszę jednak zwrócić uwagę, że stosunkowo niewiele minut miał także Patryk Marciniak, który jest nadal w piątce najlepiej rzucających. Z pewnością on także powinien grać więcej.

Wspomniał pan, że szybko ruszyliście do rozmów z Kimem Ramussenem. Czy braliście pod uwagę opcję, żeby drużynę po Macieju Nowakowskim przejął Rafał Stempniak?

Z dwóch powodów nie braliśmy takiego scenariusza pod uwagę. Zacznijmy od tego, że Rafał Stempniak nie ma licencji A, która jest konieczna dla trenera w Orlen Superlidze. Poza tym tuż po spotkaniu z Maciejem Nowakowskim od razu reagowaliśmy i zaczęliśmy rozmowę z Rafałem, który zgodził się tylko na poprowadzenie jednego spotkania. To była dla niego wyjątkowa sytuacja. Jedną przeszkodą były zatem papiery, a drugą jego własne odczucia, bo powiedział, że to nie jest właściwy moment na takie wyzwanie.

Nowy trener pracę zaczyna od 4 stycznia. Czasu na poznanie drużyny będzie zatem sporo.

Zgadza się i jestem przekonany, że to wielki plus. Kiedy dochodzi do pojawienia się nowego szkoleniowca, to każdy dzień jest na wagę złota. Byłoby znacznie gorzej, gdybyśmy dokonali zmiany z dnia na dzień, a rozgrywki toczyłyby się normalnym rytmem. To byłoby wręcz szalone. Nie chcieliśmy w tym roku zmieniać szkoleniowca, ale skoro już musieliśmy, to mam wrażenie, że zrobiliśmy to w najbardziej optymalnym momencie. Kim Rasmussen od 4 stycznia ma miesiąc na zapoznanie się z zawodnikami, klubem i ligą. To naprawdę sporo czasu. Na pewno będzie oglądać nasze mecze na wideo i wyciągać wnioski. Później rozpocznie wdrażanie własnych pomysłów. Wierzę, że będą mieć one pozytywny wpływ na naszą postawę w 2024 roku.