Niemiecki Urząd ds. Dzieci i Młodzieży (Jugendamt) i jego norweski odpowiednik Barnevernet, pod szczytnymi hasłami pomocy rodzinie i opieki nad dziećmi, od dawna zajmują się kidnapingiem. Opowieści rodziców, którym pod byle powodem albo bez powodu, odebrano dzieci, przekazując je do domów dziecka lub rodzin zastępczych budzą grozę. Internet pełny jest takich historii. Dwa przykłady! W 2020 r. Jugendamt odebrał Polce dzieci (półrocznego syna i 3-letnią córkę) i oddał pod opiekę tureckim muzułmanom. Sprawą zajęło się Polskie Stowarzyszenie Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, ale do dzisiaj nie ma ostatecznego rozstrzygnięcia tej zbrodniczej historii. W Norwegii, także w 2020 r., Barnevernet porwał polskiej rodzinie trójkę dzieci w wieku od 7 do 15 lat. Norwescy kidnaperzy pomówili Polaków o stosowanie wobec dzieci przemocy. Dzieci zostały zwrócone rodzicom po 2 latach w wyniku korzystnego orzeczenia sądowego. Rodzina natychmiast wróciła do Polski. Trzeba przyznać, że z Polski nie dochodziły dotąd słuchy o podobnych aktach urzędowej agresji wobec rodziny. Niestety, to już przeszłość. Dramatyczną historię Państwa Ewy i Roberta Klamanów i ich czterech córek, ujawnił kilka dni temu Sławomir Mentzen w cyklicznej audycji pt. „Mentzen grilluje” na YT. Zaraz potem mec. Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris, jako pełnomocnik Klamanów, przedstawił oficjalny komunikat w tej sprawie a Ewa i Robert Klamanowie wystąpili (26 lipca 2024 r.) na konferencji prasowej w Sejmie RP, prowadzonej przez marszałka Krzysztofa Bosaka. Temat podchwyciły także łże-media (TVP, ONET etc.). Trudno wprost uwierzyć, że taka historia w ogóle mogła się wydarzyć. Klamanowie ostatnie 10 lat mieszkali w Szwecji, ale ani oni, ani ich córki nie mają szwedzkiego obywatelstwa. Dramat zaczął się, gdy najstarsza 14-letnia córka poskarżyła się szkolnemu psychologowi, że rodzice kazali jej sprzątać pokój, wyrzucać śmieci, wychodzić z psem na spacer i że ograniczyli jej używanie telefonu. Zbuntowana nastolatka już tego samego dnia nie wróciła do domu, bo została ulokowana przez szwedzki urząd ds. dzieci i młodzieży w rodzinie zastępczej. Dziewczyna, gdy zorientowała się jakiego „ambarasu narobiła”, wycofała wszystkie skargi, ale dla szwedzkich kidnaperów nie miało to już żadnego znaczenia. Wezwani do urzędu Klamanowie usłyszeli, że będą musieli oddać do rodzin zastępczych pozostałe córki. Powiało grozą i Klamanowie w 24 godziny postanowili wrócić do Polski, licząc – o święta naiwności – że państwo polskie stanie w ich i ich córek obronie. Stało się inaczej! Kidnaperzy przesłali ze Szwecji – prawem kaduka – do naszego „ministerstwa sprawiedliwości” wniosek o wydanie trzech córek państwa Klamanów a polscy urzędnicy zamiast wyrzucić wniosek do kosza przekazali sprawę do sądu rodzinnego w Nysie (miejsce zamieszkania Klamanów w Polsce). Na posiedzeniu niejawnym „sędzia rodzinna” z Nysy wydała postanowienie zgodne z żądaniem szwedzkich kidnaperów i następnego dnia rano do domu Klamanów wtargnęli zamaskowani (w kominiarkach) funkcjonariusze „milicji obywatelskiej” i siłą porwali trzy dziewczynki – obywatelki Rzeczpospolitej Polskiej, które następnie zostały wywiezione do Szwecji. Klamanowie podczas konferencji prasowej w Sejmie oświadczyli, że nie mają żadnego kontaktu z córkami. Czego życzyć ministrowi Adamowi Bodnarowi, jego urzędnikom, sędzi z Nysy i kidnaperom z „milicji obywatelskiej”? Życzenia są bardzo krótkie! Do piekła!

Maciej Remiszewski