Wielki kryzys lat 30. XX w. wpędził w bezrobocie ponad milion polskich robotników. Na zdjęciu rodzina jednego z krakowskich bezrobotnych (domena publiczna).

Wraz z odzyskaniem niepodległości II RP borykała się ze wszystkimi możliwymi przyczynami, które dewastowały rynek pracy. Zniszczenia wojenne dotknęły infrastrukturę całego państwa. Polska wieś była przeludniona a przemysł – poza terenem województwa śląskiego – był bardzo słabo rozwinięty i nie gwarantował wystarczającej liczby miejsc pracy. Niestety, nie są znane pełne statystyki dotyczące liczby bezrobotnych w II RP, bo Główny Urząd Statystyczny zbierał tylko informacje o liczbie osób zarejestrowanych w Państwowych Urzędach Pośrednictwa Pracy. Te niepełne dane są jednak wystarczająco wymowne; bezrobocie w okresie dwudziestolecia międzywojennego miało charakter stały i strukturalny.

Po ogłoszeniu niepodległości

Pod koniec 1918 r. bezrobocie w II RP szacowano na 650 tys. – 1 mln osób. Państwo Polskie było w powijakach, ale władze II RP od razu podjęły próbę ugaszenia pożaru bezrobocia na rynku pracy i już w grudniu rozpoczęto wypłacanie zasiłków/zapomóg dla bezrobotnych. Dla przykładu, 27 grudnia 1918 r. takie zapomogi wypłacono w Warszawie aż ok. 75 tys. osób. To była oczywiście kropla w morzu potrzeb! Paradoksalnie, sytuację na rynku pracy zaczęły ratować wojny, które II RP prowadziła ze wszystkimi swoimi sąsiadami właściwie od samego początku. Do Wojska Polskiego przyjmowano rzesze bezrobotnych a w uruchamianych zakładach, pracujących na potrzeby wojska, też potrzebne były ręce do pracy. Na dodatek w pierwszej połowie 1919 r. rząd przeznaczył 100 mln marek polskich na prowadzone przez państwo i samorządy roboty publiczne. Roboty ruszyły w kwietniu 1919 r. Nie wolno także zapominać, że czynnikiem niwelującym zakres/skalę bezrobocia była emigracja, głównie do Francji i Stanów Zjednoczonych. Opisane okoliczności spowodowały, że na początku lat 20. XX w. II RP zanotowała znaczny spadek bezrobocia i w latach 1922–1923 jego poziom był najniższy w historii międzywojennej Polski. Niestety potem było już tylko gorzej!

Ustawa z 18 lipca 1924 r.

Wojny II RP (w zasadzie) rozstrzygnęła na swoja korzyść, co jednak nie zmieniło katastrofalnej sytuacji gospodarczej państwa. Trwała recesja gospodarcza. Odbudowa przemysłu wymagała czasu. Wiejska biedota ruszyła do miast za pracą i chlebem.

Bezrobotni mężczyźni śpiący na ulicy (domena publiczna).

Skutki tej sytuacji właściwie od razu dały o sobie znak. W kwietniu 1926 r. w Państwowych Urzędach Pośrednictwa Pracy zanotowano rekordową liczbę 3 105 000 osób poszukujących pracy. Na skokowy wzrost bezrobocia władze II RP zareagowały już wcześniej, bo 18 lipca 1924 r. Od tego dnia zaczęła obowiązywać ustawa wprowadzającą ubezpieczenie dla robotników w związku z utratą pracy. Takie prawa nie były znane pod zaborami. Ubezpieczeniem zostali objęci robotnicy w wieku powyżej 18 lat, zatrudnieni w przedsiębiorstwach przemysłowych, górnictwie, hutnictwie, handlu, firmach komunikacyjnych i  przewozowych oraz w  innych zakładach pracy o ile zatrudniały powyżej 5 osób. W tym stanie rzeczy ustawa z 18 lipca 1924 r. wykluczyła z prawa do zasiłku ogromna rzeszę pracowników/robotników zatrudnionych w gospodarstwach rolnych, w rzemiośle, w drobnym handlu i w zakładach przemysłowych, w których liczba zatrudnionych pracowników nie przekraczała ustawowej granicy 5 osób. Ustawa wykluczała także z prawa do zasiłku pracowników sezonowych. Prawo do zasiłku przysługiwało wyłącznie w wypadku rozwiązania stosunku pracy przez pracodawcę z przyczyn niezawinionych przez ubezpieczonego! Zasiłek nie przysługiwał także za okres uczestnictwa pracownika w strajku a trzeba przypomnieć, że strajki robotnicze przetaczały się przez II RP z gwałtownością huraganu przez cały okres międzywojnia. Zasiłek przysługiwał tylko tym bezrobotnym, którzy po utracie pracy zarejestrowali się w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy (PUPP). To była czynność względnie prosta, ale uzyskanie prawa do zasiłku to była potem administracyjna droga przez mękę. Na przykład z ustawy wynikało, że prawo do zasiłku przysługiwało pracownikowi, który w ciągu dwunastu miesięcy poprzedzających zgłoszenie bezrobocia przepracował minimum dwadzieścia tygodni. Ustawodawca bronił się „rękami i nogami”, żeby utrudnić pracownikom wypłatę zasiłków. W PUPP bardzo często oferowano ubezpieczonym inne miejsce pracy, np. daleko od miejsca zamieszkania. Jeśli ubezpieczony odmawiał, tracił prawo do zasiłku!

Zasiłek dla bezrobotnych

A jeśli już zwolniony pracownik dopełnił wszystkich ustawowych formalności i nie potknął się na żadnym paragrafie, wtedy otrzymywał prawo do pobierania zasiłku przez trzynaście tygodni w ciągu roku, licząc od dnia uzyskania pierwszego zasiłku tygodniowego. Trzynaście tygodni – to 3 miesiące z niewielkim okładem. Podstawę wymiaru zasiłku stanowił przeciętny dzienny zarobek ubezpieczonego z ostatnich trzynastu tygodni zatrudnienia, jednak nie więcej niż 5 zł za dzień. Zasiłek wynosił od 30 proc. do 50 proc. dotychczasowego wynagrodzenia (wysokość zasiłku nie mogła więc przekroczyć 2,50 zł dziennie). Wysokość zasiłku zależała także od sytuacji rodzinnej ubezpieczonego. Samotny bezrobotny otrzymywał owe 30 proc. dotychczasowego wynagrodzenia. Stawka rosła do 50 proc. w zależności od liczby członków rodziny, których bezrobotny miał na utrzymaniu.

Fundusz bezrobocia

Jak można sobie wyobrazić przy tak wielkiej skali bezrobocia w II RP kwota brutto wypłacanych zasiłków była astronomiczna. Rząd zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie udźwignąć tak wysokich finansowych zobowiązań wobec bezrobotnych obywateli. Dlatego w ustawie z 18 lipca 1924 r. zadekretowano powołanie tzw. Funduszu bezrobocia. Z mocy ustawy połowę wpływów do Funduszu zabezpieczał Skarb Państwa a pozostałe 50 proc. pokrywali przedsiębiorcy i ubezpieczeni w stosunku 75 proc. do 25 proc. Fundusz działał pod kontrolą Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Na samym początku Fundusz, ze względu na skalę bezrobocia, nie był w stanie zabezpieczyć wypłaty wszystkich zasiłków i zarząd Funduszu zadłużał się na rzecz Skarbu Państwa. Szybko jednak ta sytuacja uległa zmianie, bo bezrobotni, jak już napisałem, tracili prawo do zasiłku po trzynastu tygodniach a to oznaczało, że wypłaty Funduszu znacząco zmalały.

Nowelizacja ustawy

System zadekretowany ustawą z 18 lipca 1924 r. spotkał się błyskawicznie z druzgocącą krytyką, głównie związków zawodowych działających w II RP. Można łatwo domyślić się, że związkowcom nie podobała się wysokość zasiłkowych świadczeń, która w II RP nie wystarczała na zabezpieczenie nawet elementarnych potrzeb bytowych bezrobotnego i członków jego rodziny, których miał na utrzymaniu. Nie do przyjęcia okazał się także zbyt krótki okres zasiłkowy, przewidziany prawem. Upominano się o włączenie do systemu grup pracowniczych, które ustawa z 18 lipca 1924 r. wykluczyła spod swojej jurysdykcji. I ustawę z 18 lipca 1924 r. znowelizowano już 28 stycznia 1925 r. Od tej chwili przedłużono okres wypłacania zasiłków z 13 do 26 tygodni. Do systemu włączono także robotników sezonowych i robotników, którzy przed utratą pracy, nie spełniali wymagań dotyczących długości okresu zatrudnienia, bo przed zwolnieniem pracowali (na przykład) w niepełnym wymiarze godzin. Istotną zmianą znowelizowanej ustawy było włączenie do sytemu młodocianych pracowników i prawo do otrzymania zasiłku otrzymali bezrobotni już od 16 roku życia. Prace nad poprawą systemu tzw. ubezpieczenia od bezrobocia trwały w II RP nieprzerwanie do 1939 roku. O tych pracach a także o innych społecznych i dodajmy, że dramatycznych aspektach strukturalnego bezrobocia międzywojennej Polski opowiem już za tydzień na łamach „Kuriera Ostrowskiego”.

Cdn.

[Artykuł powstał na podstawie opracowania Anny Jarosz-Nojszewskiej, pt. „Ubezpieczenie od bezrobocia w Drugiej Rzeczypospolitej”]

Maciej Rysiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj