Zdjęcie pochodzi z sesji z 2011 roku, gdy na billboardach promocyjnych Ostrowa Wielkopolskiego pojawili się trenerzy Paweł Rusek i Eugeniusz Lijewski oraz ich wychowankowie: bracia Lijewscy, Bartłomiej Jaszka i Bartłomiej Tomczak, Fot. Maciej Kmiecik

Energa MKS Kalisz przymierza się do ściągnięcia najsłynniejszych wychowanków KPR Ostrovia. Niewykluczone, że w Kaliszu zagra jedna z legend polskiego i ostrowskiego szczypiorniaka – Krzysztof Lijewski. Zespół z PGNiG Superligi czyni także starania, by zakontraktować od przyszłego sezonu innego wychowanka KPR Ostrovia – Bartłomieja Tomczaka.

Ostrów Wielkopolski i KPR Ostrovia od lat szczycą się świetnym szkoleniem piłkarzy ręcznych. To bezsprzeczny fakt. Ci najbardziej uzdolnieni opuszczali szybko rodzinne miasto i macierzysty klub, robiąc karierę albo zagranicą, albo w mocniejszych i bogatszych polskich klubach. Byliśmy przez lata dumni, że reprezentacja Polski, która sięgała po wicemistrzostwo świata, brązowe medale mistrzostw świata, zajmowała piąte miejsce podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie czy czwarte w Rio de Janeiro, złożona była z ludzi, wywodzących się z Ostrowa. Najpierw byli to bracia Krzysztof i Marcin Lijewscy. Później dołączył do nich inny wychowanek Eugeniusza Lijewskiego, Bartłomiej Jaszka. W kadrze grał także Bartłomiej Tomczak, wychowanek trenera Pawła Ruska.

Nie tak dawno, choć od tego czasu minęła już prawie dekada, Ostrów Wielkopolski miał na billboardach czterech słynnych wychowanków KPR Ostrovia w macierzystych barwach wraz z trenerami Pawłem Ruskiem i Eugeniuszem Lijewskim. Do tego wymowne hasło: Ostrów Wielkopolski – Tu szkolimy mistrzów! Idealnie pasowało do dumy, jaką miasto, jego mieszkańcy i ostrowski klub czuli ze swoich słynnych piłkarzy ręcznych. Obecnie to hasło wymagałoby drobnej korekty. Ostrów Wielkopolski – Tu szkolimy mistrzów… dla Kalisza.
Skąd taki sarkazm? Niechciani w Ostrowie Bartłomiej Jaszka i Paweł Rusek wywalczyli dla MKS-u Kalisz awans do PGNiG Superligi. Trener Rusek z powodzeniem prowadził kaliski zespół w pierwszym sezonie gry w elicie. Później został dyrektorem sportowym tamtejszego klubu.

Eugeniusz Lijewski – niekwestionowana legenda ostrowskiego szczypiorniaka, dwa lata temu doprowadzał juniorów KPR Ostrovia do czwartego miejsca w Polsce. Klub, w którym pracował przez lata, nie zaproponował mu później współpracy z żadną grupą młodzieżową. O seniora rodu Lijewskich upomniał się wtedy MKS Kalisz, w którym od dwóch lat prowadzi grupę juniorów. Sukcesów takich, jak w Ostrowie nie ma, bo i kaliszanie nie mają tak rozwiniętego szkolenia na poziomie szkół podstawowych, jak to ma miejsce w naszym mieście. Mają za to pieniądze na grę w PGNiG Superlidze, potrafią przyciągać do siebie legendy klubu zza miedzy, mają ambicje i wizję na przyszłość. Doskonale wiedzą, że aby marzyć o medalu, muszą wzmocnić skład. Hitem transferowym ma być pozyskanie Krzysztofa Lijewskiego, któremu w czerwcu tego roku kończy się kontrakt z Vive Kielce.

– Czy faktycznie Krzysztof ma zasilić kaliski klub? – pytamy Eugeniusza Lijewskiego.
– Nie mogę tego potwierdzić, ale coś jest na rzeczy. Wszystko wskazuje na to, że nie otrzyma propozycji nowego kontraktu w Kielcach, a jeśli zdrowie pozwoli, chciałby jeszcze zagrać – mówi senior rodu Lijewskich, który może przekonać do gry w Kaliszu syna. Wszak MKS dał szansę dalszej pracy z młodzieżą Eugeniuszowi Lijewskiemu. Teraz nadarza się okazja, by poprzez rodzinne koneksje namówić legendę polskiego szczypiorniaka do gry w MKS-ie. Kaliszanie wcześniej pozyskali innego wychowanka KPR Ostrovia Marka Szperę. W Kaliszu grali także Michał Bałwas (obecnie w Ostrovii), Michał Czerwiński, Paweł Adamczak. Można by wymienić wielu ludzi związanych w przeszłości z Ostrowem, którzy grali lub grają dla Kalisza.

Teraz MKS Kalisz może być oparty nie tylko o ludzi z Ostrowa, Pawła Ruska i Eugeniusza Lijewskiego, ale także kolejnych znakomitych wychowanków – Krzysztofa Lijewskiego i Bartłomieja Tomczaka. Z zazdrością będziemy spoglądać na sąsiadów i zastanawiać się, jak to jest, że klub, który wydał Polsce i światu tylu wspaniałych piłkarzy ręcznych, nigdy w historii nie grał w ekstraklasie. Odpowiedź jest prosta. W Ostrowie nigdy nie było takich pieniędzy, by stworzyć zespół na miarę PGNiG Superligi, a relatywnie byłoby to najtańsze dla miasta. Budżet w granicach 3,5-4 milionów złotych spokojnie gwarantowałby grę w elicie. Tyle tylko, że są to kwoty około 10 razy większy niż obecnie wynosi budżet klubu. Problemem KPR Ostrovia jest to, że jego działalność opiera się na zaledwie kilku działaczach i trenerach – pasjonatach, a budżet pewnie w 70-80 procentach stanowią miejskie dotacje. Brakowało człowieka z pieniędzmi, który postawiłby sobie za cel awans do PGNiG Superligi. Kiedyś zawsze był argument, że nie ma po co awansować, bo i tak brakuje hali. Za kilka miesięcy ta teza przejdzie do lamusa. Będzie Arena Ostrów i spokojnie dałoby się zrobić w naszym mieście drużynę na awans. Wystarczy jeden czy dwa powroty wychowanków. By jednak grać w PGNiG Superlidze, potrzeba znacznie większych pieniędzy. Miasto, choćby chciało, nie ma w budżecie takich finansów. Pewnie budżet na sport musiałby być podwojony lub potrojony, co oczywiście jest mrzonką. Absolutnie nie chodzi o to, by na barki miasta zrzucić utrzymanie klubu na poziomie ekstraklasy. Brakuje dużego sponsora, który wyłożyłby kilkaset tysięcy złotych i dał impuls do rozwoju, a także przyciągnął kolejne firmy.

Gra na poziomie I ligi w Arenie Ostrów z frekwencją rzędu 300-400 osób, większego sensu nie ma. Kalisz kiedyś występował przy 50 kibicach w I lidze, a awans do PGNiG Superligi sprawił, że Arena wypełnia się niemalże na każdym meczu. Można? Można, ale oczywiście potrzebny jest do tego sztab ludzi, nie pracujących społecznie, ale za swoją wiedzę i działalność pobierających normalne wynagrodzenie. Klub musi działać jak firma. Dotacje to jedna składowa budżetu, ale wpływy z biletów i pozyskiwanie sponsorów, to pole do popisu dla marketingowców. W obecnej strukturze, działając jako stowarzyszenie z trzy (a może nawet nie) osobowym zarządem KPR Ostrovia skazany jest na grę najwyżej w pierwszej lidze. Szkolić będzie nadal i odnosić sukcesy w młodzieżowym szczypiorniaku. Co bardziej wybijające się jednostki będą odchodzić. Teraz nie muszą już daleko szukać szczęścia i pieniędzy w Niemczech, Kielcach czy Lubinie. Upomni się o nie Kalisz. Dawne hasło promocyjne: „Ostrów Wielkopolski – Tu szkolimy mistrzów!” będzie nadal aktualne, jeśli drobnym drukiem dopiszemy na billboardach „dla Kalisza”.