Pandemia, załamanie gospodarcze, napięcia społeczne… Ktoś mógłby pomyśleć, że to są tematy do debaty dla jednej z kluczowych unijnych instytucji. W końcu wiele państw UE stoi przed widmem załamania finansów publicznych, coraz donioślejsze są głosy o umorzeniu długów suwerennych, czyli puszczeniu w niepamięć zobowiązań krajów eurolandu (przynajmniej części z nich).

Tymczasem Europarlament dyskutuje o prawach osób LGBT(…) w Polsce. Te mają być rzekomo u nas dotkliwie prześladowane i trzeba ruszyć im na ratunek. O tym, że w naszym kraju coraz częściej dochodzi do ataków na tle religijnym chyba jednak mało kto w PE słyszał, bo takiej debaty w tej instytucji nie należy się spodziewać. A prawda jest taka, że w ostatnich tygodniach to nie siedziby organizacji gejowskich były podpalane, ale właśnie kościoły katolickie. Świątynie za cel wzięli najpewniej ci sami, którzy w Brukseli udają prześladowanych.

Unia przyzwyczaiła nas już, że lubi zajmować się tematami, które w zasadzie nikogo poza grupką urzędników w Brukseli nie obchodzą. To tutaj wyżyć się mogą suto opłacani komisarze, to podczas takich debat popisy urządzają wysłani na 5-letnie wakacje europosłowie. W sprawach naprawdę istotnych ludzie ci nie mają praktycznie nic do powiedzenia. Szkoda zresztą, że nikt nie zapytał pofarbowanego na czerwono Roberta Biedronia w jakiej to komisji PE zasiada i czym się jeszcze tam zajmuje oprócz snucia opowieści o prześladowanych w Polsce gejach? Czy Polska ma z jego obecności jakiś pożytek, czy ma go tylko on sam, bo co miesiąc na konto dostaje sowite wynagrodzenie.

Mamy jedną z liczniejszy delegacji do Europarlamentu, a zdaje się, że nie mamy zielonego pojęcia czym ci ludzie się tam w ogóle zajmują. No, może poza zwyczajnym pajacowaniem, które jest ewidentną pasją przynajmniej części z nich. Dlaczego polscy dziennikarze nie rozliczają tego towarzystwa z tego, co robi w Brukseli, za co bierze tak dużą kasę i jaki Polacy w kraju mają z tego pożytek? Nie twierdzę, że wszyscy europosłowie z Polski bumelują za wielkie pieniądze, ale ostatnie debaty pokazały, że jest wielu takich, którzy tracą czas i tysiące euro swoją obecnością w Europarlamencie.

Życie wyimaginowanymi problemami, szukanie zastępczych tematów i zwyczajne pustosłowie. To zafundowali nam europosłowie podczas ostatnich debat o Polsce. Najwyraźniej nie mają odwagi, aby zająć się tym, co naprawdę interesuje mieszkańców Europy. Wolą zatem bicie piany i medialne show. Tak jest prościej. A prawdziwe wyzwania? No cóż, te najwyraźniej mogą jeszcze poczekać. Pytanie, jak długo to jeszcze potrwa…

Kamil Goral