Eliza Radziwiłłówna była piękną i bogatą księżniczką, a do tego osobą wykształconą i uzdolnioną artystycznie. Nie zapewniło jej to jednak szczęśliwego życia. Powodem były niewłaściwie ulokowane uczucia, które musiały przegrać z wielką polityką. Po słynny romans sprzed dokładnie dwustu lat ostatnio sięgnęło ostrowskie muzeum.

Wielką młodzieńczą miłość Elizy i przyszłego cesarza Wilhelma przedstawił w 1929 roku w swojej książce, urodzony w Ostrowie, niemiecki pisarz Leo Hirsch. Teraz wydało ją w wersji polskiej Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. Dzięki temu możemy poznać bliżej historię znajomości dwójki młodych ludzi, którzy nie byli sobie pisani i musieli odrzucić to, co dyktowały im serca.

„Czułem, że nie jest mi obojętna”

Znajomość głównych bohaterów tego burzliwego romansu wynikała z ich dalszego pokrewieństwa. Eliza była córką Antoniego Radziwiłła i Luizy Hohenzollern – ciotecznej siostry króla Fryderyka Wilhelma III, ojca Wilhelma. W 1815 roku on miał 18 lat, ona 12. Na balu kostiumowym wyprawionym dla uczczenia zakończenia Kongresu Wiedeńskiego zatańczyli kadryla. Nie mogło wtedy jeszcze być mowy o miłości. Zakochali się w sobie dwa lata później. Razem zaczęli bywać nie tylko podczas balów, ale i kolacji oraz przedstawień teatralnych. I jak to było w okresie romantyzmu w zwyczaju nadali sobie przyjacielskie imiona – pseudonimy, które zlecili wyryć na swoich pieczęciach. Eliza otrzymała imię „Ewig” – Wieczność.

„Jej uroczy wygląd zewnętrzny i pewna łagodność jej osobowości bezgranicznie mnie przyciągały (…) Objąłem Elizę z osobliwym uczuciem. Czułem, że nie jest mi obojętna” – pisał Wilhelm do swojego adiutanta Oldwiga von Natzmera.

Wyznali sobie miłość 16 czerwca 1820 roku, podczas pobytu obydwu rodzin w zamku Freienwalde pod Berlinem. Kilka miesięcy później Wilhelm pisał do swojej siostry: „Ubiegłego lata doszły mnie słuchy o plotkach na temat mojego z nią ślubu. Zdałem sobie sprawę, że najwyraźniej zbyt łatwo stwarzałem okazje do tego, by zrodziły się nadzieje, które musiały pozostać niespełnione. Myślałem więc by delikatnie spróbować się wycofać. Lecz dopiero wówczas dostrzegłem, że Eliza jest dla mnie czymś więcej niż tylko przyjaciółką!”. Krótko potem przyznał, że jego uczucie się wzmocniło i „pomimo silnych zamiarów oraz stoczonej walki nie czuje się na siłach wyrzec się ich dobrowolnie”.
Zakochany Wilhelm poszedł do ojca i przedstawił swoją sytuację. Król obiecał uczynić wszystko, co w jego mocy by umożliwić młodym zawarcie małżeństwa. Był bardzo przychylny księżniczce Elizie. Czy więc nie powinno się to wszystko skończyć szczęśliwie?

Upokorzenie dla całego rodu

Nie mogąc obejść drogi urzędowej, król zlecił przeprowadzenie „dochodzenia w sprawie”. Kontrola przybrała formę badań poświęconych równości urodzenia Radziwiłłów. Co ciekawe, 25 lat wcześniej ta sama „królewska policja rodzinna” starała się rozwikłać taką samą zagadkę w odniesieniu do rodziców Elizy. Stwierdziła wtedy, że książę Antoni Radziwiłł nie jest równy urodzeniem hohenzollernowskiej księżniczce Luizie. Wówczas jednak król Fryderyk Wilhelm II zignorował to i pomimo rzekomej nierówności urodzenia doszło do ślubu.
O ile ćwierć wieku wcześniej można było nad czym zastanawiać się, to przecież teraz sytuacja przedstawiała się inaczej. Wszak Eliza była córką najprawdziwszej hohenzollernowskiej księżniczki Luizy. Czy mogła ona być nierówna urodzeniem hohenzollernowskiemu księciu? Czy badania tego tematu były wymogiem koniecznym? Więcej, czy były dopuszczalne? Dla Radziwiłłów dostatecznym upokorzeniem był sam fakt, że król w ogóle poddał tę kwestię w wątpliwość i nakazał dochodzenie. Dla Luizy była to wręcz obraza. A mimo to zmuszona była w interesie własnego dziecka znosić to w milczeniu. Jeszcze mniej przyjemne było, że „cały świat” o tym wiedział albo przynajmniej domyślał się.

Miłosna katastrofa

Trwające cztery tygodnie badania wykazały, że „zgodnie ze wszelkimi wskazaniami i podstawami prawnymi związek ten nie byłby odpowiedni do stanu”. Wymówką było, że w przyszłości tron pruski może przypaść księciu Wilhelmowi i jego potomkom, więc następstwo zdecydowanie musi być zapewnione poprzez równość urodzenia. Wprawdzie Wilhelm jako drugi syn władcy nie był następcą tronu, ale gdyby jego starszy brat miał tylko córki lub zmarł bezpotomnie (tak się faktycznie stało), po jego śmierci władzę przejąłby właśnie Wilhelm. Skutkowałoby to poważnym kryzysem politycznym.

„W ogóle się tego nie spodziewałem. Król zażądał ode mnie całkowitego wyrzeczenia się moich planów i życzeń! Nikt nie może sobie wyobrazić, jaką walkę stoczyłem tymi dniami, zanim podjąłem decyzję. Niejednokrotnie wyobrażałem sobie tę straszną katastrofę lecz nie przewidywałem, że aż tak mnie ona obezwładni!” – pisał Wilhelm.

Książę nie wiedział co robić. Nie potrafił utrzymać swojego cierpienia w tajemnicy. Rozpytywał wkoło. Wszyscy mu odradzali ślub z Elizą, powtarzając, że powinien poddać się królewskim rozkazom. Poszedł jeszcze raz do ojca, ale ten zdania nie zmienił.
„Tak więc, od tego dnia poczynając ponownie byłem sierotą, samotny w świecie, który wydaje mi się być opustoszały i całkowicie pozbawiony wszelkiej radości”.

Nie wiedział, jak przekazać tę wiadomość ukochanej. Opisał więc swoje zmartwienia w liście do Luizy, a ta zaproponowała by przyjechał się pożegnać. Podjęli go rodzice Elizy, dodając mu odwagi i pocieszając. Gdy miał odchodzić, spytali czy chciałby jeszcze zobaczyć Elizę. Weszła do pokoju i objęli się w ciszy. Wilhelm spytał, czy zostanie mu wierną przyjaciółką? „O, z pewnością!” odpowiedziała cicho, a w jej oczach zobaczył wzrok „delikatny i pobożny”. Trzy dni później zobaczył ją jeszcze raz, zapłakaną i opuścił Berlin.
„Nie potrafię ci opisać, jak niewyobrażalnie czuła i życzliwa dziś była. Jej piękne, czyste usposobienie jest tak pełne oddania” – pisał do siostry.

Batalia o równość

Przez trzy miesiące podróżował próbując zapomnieć. Kiedy wrócił, znów ją widywał, lecz nie samą. Podczas jednego z przyjęć upuściła pierścień. Wilhelm podniósł go i przeczytał wygrawerowane na nim słowa „Niezłomnie wierna”. Od nowa rozgorzał spór o równość urodzenia. Król zgodził się na rewizję postępowania i znów odżyły nadzieje. 28 czerwca 1822 Wilhelm zjadł kolację u Radziwiłłów, a po niej długo jeszcze siedział z Elizą w ciemnym, pałacowym parku. Po raz pierwszy w życiu mogli ze sobą być sam na sam.

Batalia trwała trzy lata. Radziwiłłowie wynajęli prawników, których zadaniem było opracowanie historii rodu, świadczącej o jego równości z suwerennymi książętami Rzeszy. Wysunięto nawet projekt adopcji Elizy przez cara rosyjskiego Aleksandra I. Pomysł ten jednak odrzucił sam car, a poza tym adopcja nie rozwiązałaby problemu, gdyż o równości rodowej decydowała krew, a nie nazwisko. Liczba przedstawionych ekspertyz przekroczyła 20. Na początku 1826 roku król ostatecznie zakazał synowi ślubu z Elizą, dosadnie dając mu do zrozumienia, że musi przedłożyć swoje obowiązki państwowe nad prywatne uczucie. Wilhelm w końcu przestał się opierać. „Wszystko skończone!! Straciłem tę drogą, kochaną i anielsko dobrą istotę!”.

Ostatnie spotkanie

Przyszły cesarz w 1829 roku ożenił się z Augustą, księżniczką Saksonii-Weimaru, wnuczką cara. Na tydzień przed ślubem ostatni raz, w Antoninie, spotkał się z Luizą. Małżeństwo nie było szczęśliwe. Po przyjściu na świat drugiego dziecka Augusta i Wilhelm przestali dzielić sypialnię. Chcieli nawet ogłosić separację, do której jednak nie doszło po interwencji ich własnego syna Fryderyka.

Wilhelm dożył sędziwego wieku 91 lat. Nawet będąc starcem, opowiadał o swojej młodzieńczej miłości z uśmiechem na twarzy. Towarzysząca mu na łożu śmierci Augusta, odkładając na bok kobiecą dumę, poleciła córce przynieść ojcu stojący na jego biurku portret Elizy. Świadkowie opowiadali, że umierający władca drżącymi palcami dotykał oblicza swej ukochanej, a przez krótką chwilę można było dostrzec na jego twarzy delikatny uśmiech. Eliza nie żyła wtedy już od ponad 50 lat. Po ostatecznym rozstaniu podupadła na zdrowiu. Zmarła w wieku 31 lat na nieuleczalną wtedy gruźlicę, z imieniem Wilhelma na ustach.

Fot. domena publiczna

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj